Pochwała prostoty
Wraz z nadejściem wiosny, jak to zwykle bywa, pojawiają się nowe perspektywy i inna rzeczywistość. Do tych zmian dopasowujemy się też my, jak stopy do nowej pary pantofli. Po zimowym zastoju i wewnętrznym skurczeniu spowodowanym chłodem i ciemnością, nagle wszystko zaczyna się nieśmiało wychylać spod marazmu. Człowiek prostuje znękane oblicze pod łagodnym muśnięciem promieni słońca. Gęba znowu zamienia się w twarz i szlachetnieje, bo jak tu chodzić z ustami w podkowę, gdy wszystko budzi się do życia.
Od samego rana słychać, że coś jest inaczej. Wcześniej, ptaszkiem zimowego poranka był pług śnieżny, śmieciarze lub ujadający pies sąsiada. Teraz w powietrzu drga od świtu radosny szczebiot. Jak od takich treli rześkich nie porzucić ponurych myśli i nie wyskoczyć spod kołdry pogwizdując Mietka Fogga pod nosem: "Kiedy znów zakwitną białe bzy"?
Każdy kolejny dzień jest spektaklem zmian. Drzewa i krzewy w różnej kolejności tryskają zielenią. Najpierw nieśmiało wysuwają pączki, by po jednym znacznie cieplejszym dniu powitać Cię gęstwiną liści. Pierwszą partię zaczynają przebiśniegi i krokusy, a potem dołącza się cała reszta zapełniając przestrzeń kolorami i zapachami. Po wielu miesiącach monochromatycznej scenerii dziwię się na ten zwrot akcji, jakbym pierwszy raz widziała wiosnę.
W tym zachwyceniu zaczyna się też chcieć czegoś innego na talerzu, czegoś świeżego i kolorowego.
Po długich miesiącach wyjadania ze słoików kiszonych ogórków, kapusty i buraczków, ślinka cieknie na samą myśl o czymś dopiero wyrwanym z wilgotnej ziemi. Niewiele trzeba żeby nasycić się pragnieniem zmiany. Myśli i język wędrują w kierunku najprostszych rozwiązań. Sałata, szczypior, rzodkiewka. Do tego ziemniaki z rozmarynem i czosnkiem oraz sadzone jajka. Bajecznie proste w przygotowaniu, lekkie i smaczne. Skojarzenia prowadzą zawsze do domu babci i jej ogrodu. Posiłek przygotowany w parę chwil, pałaszowany z ochotą i znikający piorunem z talerza. Wszystko to po to, by nie spędzać pięknego dnia wisząc godzinami przy garach.
Trzeba się nacieszyć tym nowym życiem, wchłonąć każdy promień słońca, założyć hodowlę piegów na nosie i ubrudzić stopy w ziemi.
Pani Borsukowa
Wszystko, co lubię. I nawet podobnie dziś jadłem. Jeszcze kefir do popicia :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSmacznego i dzięki za odwiedziny ;)
UsuńZiemniaczki, jajko sadzone i do tego maślanka lub kefir. Pychotka. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń